W
poniedziałek miałam rozpocząć swój pierwszy dzień z Insanity. Przygotowywałam się
na tę chwilę od miesiąca! Niestety los chciał inaczej i zamiast na mojej
kochanej macie do ćwiczeń wylądowałam u lekarza. Okazało się, że to: „lekkie przeziębienie, które na pewno
przejdzie mi do poniedziałku” to okropne zapalenie zatok i niezbędny jest
antybiotyk.. W ten brutalny sposób lekarz zmusił mnie do przesunięcia mojej przygody
z Insanity o tydzień. Mimo złego samopoczucia wiedziałam, że całkowite
zrezygnowanie z ćwiczeń jest dla mnie nie do przyjęcia..z drugiej strony,
trzeba przecież słuchać swojego organizmu i dać mu czasami trochę odetchnąć.. Skakanie,
bieganie i inne męczące figle odpadają. W końcu zdecydowałam się na streching z programu p90x. O tym treningu pewnie słyszeliście. Został opracowany przez trenera Tony'ego Hortona. Program trwa 90 dni i
składa się z 13 różnych treningów opartych o zasadę "muscle
confusion" . Dzięki ciągłej zmianie treningów, nie dochodzi do obniżenia
efektywności ćwiczeń.
0 porządnych rozciąganiu myślałam od
dawna (czułam, że moje mięśnie tego potrzebują) ale żal mi było czasu na
godzinne powolne ćwiczenia…
Wydaje
mi się, że dla wielu osób rozciąganie mięśni jest czymś zbytecznym, na co nie
warto tracić czasu. Sama przyznaję, że rozciągam się zwykle przez maksymalnie 5
min po skończonym treningu. I jak się okazało, jest to zdecydowanie za mało :)
Do
zalet strechingu można zaliczyć:
„Ćwiczenia
rozciągające relaksują mięśnie po treningu i wtedy, gdy są one napięte
i obolałe na skutek stresu. Wyraźnie poprawiają koordynację ruchową,
zwiększają elastyczność ciała (gibkość, płynność ruchu). Aktywizują
krążenie krwi, poprawiają odżywienie i dotlenienie tkanek. Pomagają
utrzymać albo osiągnąć obszerny zakres ruchu w stawach, tym samym poprawiają
ogólną sprawność. Stosowany w przerwach między seriami ćwiczeń siłowych,
przyspiesza wzmacnianie się mięśni”.
Także, może warto poświęcić tej formie
aktywności troszkę więcej czasu i nie traktować jej po macoszemu?
A teraz może bliżej o trenigu Tony’ego
Trwa godzinę- to naprawdę sporo jak na
ćwiczenia rozciągające. Pierwsze 15 minut
dłużyło mi się okropnie J ale ponieważ były to jedyne ćwiczenia, na
jakie mogłam sobie tego dnia pozwolić postanowiłam się nie poddawać J i bardzo
słusznie ! Im dalej, tym przyjemniej. W pewnym momencie tak się zrelaksowałam,
odpłynęłam, że reszta treningu minęła mi błyskawicznie J Czułam
się po nim świetnie a moje zmęczone mięśnie były mi wdzięczne J Niewątpliwą zaletą jest to, że przez godzinę
zajmujemy się rozciąganiem każdej partii ciała. Osobiście nie mogłabym jednak
robić takiego treningu raz w tygodniu… może raz w miesiącu ? W trakcie treningu
wyłapałam kilka bardzo skutecznych i ciekawych pozycji, które świetnie
rozciągają mięśnie. I na pewno dodam je do mojego krótkiego (ale jednak coraz
dłuższego) po-treningowego rozciągania, tym bardziej, że jednym z moich celów jest
zrobienie w końcu szpagatu ;)
Także serdecznie polecam !:)